środa, 6 stycznia 2016

F-16 zderzył się z...?

Witam wszystkich w 2016. Z małym opóźnieniem pragnę życzyć każdemu masy sukcesów, jak i spotkania z czymś niezwykłym. Poprzedni rok dał nam kolejne tajemnice, a jedną z nich jest zdarzenie, o którym co prawda informowały media, lecz szybko uległo zapomnieniu.
Za każdym razem gdy czytam w ogólnopolskich mediach o czymś związanym z samolotami F-16, to widzę jak dziennikarze lokalizują bazę wojskową w "podpoznańskich Krzesinach". Otóż 31 Baza Lotnictwa Taktycznego mieści się jak najbardziej w granicach miasta Poznania, a Krzesiny to peryferyjna dzielnica. Lotnisko choć obszarowo zajmuje teren Krzesin, to sąsiaduje z Głuszyną, czy Minikowem, których to dzielnic mieszkańcy są szczególnie narażeni na hałas jaki roznosi się od przecinających niebo maszyn.

Istnieje zjawisko zwane jako planespotting, czyli po prostu robienie zdjęć samolotom. Choć gdyby ktoś ustawił się pod płotem bazy wojskowej z aparatem, to z miejsca ryzykuje zostanie potencjalnym terrorystą. Nie wiem jak to się ma do festynów, czy dni otwartych na lotnisku, gdzie wpuszcza się do środka cywili i wielu turystów strzela zdjęcia w każdą stronę, ale na co dzień nie warto ryzykować ustawiając się pod płotem.

Rozwiązaniem są drony. Kosztują od kilku, do kilkudziesięciu złotych. Zrobią zdjęcia z lotu ptaka, a potrafią wznieść się na prawdę wysoko. Nie dziwi więc, że nawiedzony fotograf wyśle taką zabawkę nad bazę wojskową. Ciekawi mnie coś zupełnie innego. Czy dron może uszkodzić sprzęt warty miliony dolarów?
Na początku października media obiegła informacja o zderzeniu samolotu F-16 z... czymś. Z wywiadu dla Głosu Wielkopolskiego dowiadujemy się, że wojskowi nie używają nazwy "dron".
– Najprawdopodobniej myśliwiec zderzył się w trakcie wykonywanego lotu szkoleniowego ze statkiem powietrznym niewiadomego pochodzenia – mówi mjr. Dariusz Rojewski z lotniska w Krzesinach. 

15 września doszło do incydentu, gdzie myśliwiec zderzył się z pewnym obiektem. Po wylądowaniu okazało się, że doszło do uszkodzenia powłoki ochronnej kadłuba i zbiornika z paliwem. Media natychmiast powiązały to zdarzenie z serią incydentów, gdzie drony zagrażały poruszającym się samolotom. Nie co ostrożniej podszedł do sprawy portal TVN24, na którym tylko pojawiły się sugestie, że to mógł być dron. Czym innym mógłby się okazać nieznany obiekt, który doprowadził do porysowania maszyny? Porysowania, choć w niektórych źródłach jakie można znaleźć w internecie, pojawia się informacja o wgnieceniu. 

Jak dowiadujemy się z artykułu w Głosie Wielkopolskim, do legalnego i profesjonalnego używania drona potrzebna jest licencja i szkolenie. Bez niej można wykonywać tylko tzw. loty rekreacyjne. W Poznaniu oczywiście jest to zabronione, nad miastem rozciąga się strefa kontrolowana lotniska. Każde wypuszczenie pojazdu może skończyć się karą do 5 lat więzienia. Jedyne obszary gdzie bez przeszkód można obsługiwać drony to okolice Moraska, Suchego Lasu, Czerwonaka, Lubonia i Komornik. Wygląda na to, że polowanie na obce obiekty za pomocą nowych technologii może być mocno utrudnione. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz